Recenzja robota odkurzająco-mopującego MOVA P50 Ultra – test z perspektywy młodej mamy

Recenzja robota odkurzająco-mopującego MOVA P50 Ultra – test z perspektywy młodej mamy



Jako mama dwójki chłopców, z których jeden to niemowlak, a drugi – energiczny przedszkolak, wiem jedno: czas to luksus, a porządek to mit. Do tego dochodzi jeszcze codzienna obecność dwóch psów, które kocham nad życie, ale ich sierść, błoto z łap i rozsypana karma potrafią sprawić, że podłoga wygląda jak pole bitwy. MOVA P50 Ultra pojawił się u mnie trochę jak z nieba – miał sprzątać „za mnie”, ale nie spodziewałam się, że zrobi to aż tak dobrze.




Dlaczego MOVA P50 Ultra uratował moją codzienność?


Zacznijmy od konkretów. Oto co wyróżnia ten model na tle innych robotów sprzątających, z którymi miałam wcześniej do czynienia:


Najważniejsze cechy MOVA P50 Ultra:

1. Moc ssania 19 000 Pa – więcej niż niektóre odkurzacze pionowe!

2. Stacja samoczyszcząca z funkcją mycia mopa w 75°C, suszenia ciepłym powietrzem, opróżniania zbiorników i uzupełniania wody

3. Technologia FlexReach™ – wysuwane o 4 cm mop i szczotka boczna docierają do kątów, pod szafki, do szczelin

4. Automatyczne podnoszenie mopów i szczotek przy wykryciu dywanu – zero zalanych powierzchni

5. Wielka bateria 5200 mAh – sprząta nawet duże mieszkanie na jednym ładowaniu

6. Precyzyjna nawigacja i omijanie przeszkód – nie zahacza o zabawki i meble.

7. Kompatybilność z asystentami głosowymi – można powiedzieć "posprzątaj kuchnię" i już działa

8. Cicha praca w trybie standardowym – nie budzi nawet śpiącego malucha!


Tutaj znajdziecie dokładną budowę urządzenia i etap montażu 😊 









Codzienność z dziećmi i psami a MOVA 


Przeszłam z MOVA przez kilka różnych testów. Robot poradził sobie w typowych, „domowych” scenariuszach wyjątkowo dobrze:


1. Włosy i sierść 

MOVA wciąga sierść i włosy z precyzją, która mnie zaskoczyła. Nawet w szczelinach między deskami nie zostaje nic. Mimo, że włosy i sierść nosi się po domu przez cały dzień, wystarczy jedno porządne czyszczenie dziennie i nie muszę już sięgać po tradycyjną szczotkę.


2. Rozsypana kawa, płatki owsiane 

MOVA zebrał suchą kawę i płatki śniadaniowe bez problemu. Sprawdziłam też mieszankę "grozy": mleko + płatki + okruszki chleba. Tryb mopowania poradził sobie świetnie, a mop był automatycznie myty po każdym cyklu – zero nieprzyjemnego zapachu i bakterii.




3. Uporczywe plamy – mleko, cola

Tutaj byłam sceptyczna. Ale gorąca woda (75°C) w stacji do mycia mopa robi różnicę – mop nie roznosi brudu, a faktycznie czyści. MOVA potrafi kilkukrotnie przejechać w tym samym miejscu, jeśli wykryje plamę. I faktycznie, plamy po coli zniknęły po dwóch przejazdach bez potrzeby ręcznego poprawiania.


Technologia FlexReach™ – ratunek dla zakamarków


Nasze meble mają niskie nóżki, a pod łóżkiem synka zawsze gromadzi się kurz i okruchy. FlexReach™ to coś, czego wcześniej nie widziałam – szczotka i mop wysuwają się na 4 cm, co pozwala wyczyścić zakamarki i krawędzie. W końcu nawet narożniki są czyste! 😊


Dywany? Bez problemu – dzięki podnoszonym mopom


W salonie mamy niewielki dywan z niskim włosiem. MOVA bezbłędnie go rozpoznaje i podnosi mopy o 10,5 mm, by nie zamoczyć materiału. To działa nie tylko "na papierze" – naprawdę zostawia dywan suchy, a mopy wracają do pracy dopiero na panelach.




Aplikacja i sterowanie – wygoda i elastyczność


Z dzieckiem na rękach nie mam czasu, by bawić się w ręczne sterowanie. MOVA działa z aplikacją mobilną, w której mogę:

- wybrać pomieszczenia do sprzątania,

- ustawić tryb mopowania (np. dokładny w kuchni, lekki w salonie),

- ustalić harmonogramy (np. codziennie o 10:00, kiedy wychodzę z dziećmi na spacer),

- dodać detergent do wody – opcjonalnie! Sama dodaję go bezpośrednio do pojemnika z wodą.

 



Mam też możliwość podglądu mapy mieszkania i podziału na pomieszczenia. Robot sam wie, gdzie co jest i dostosowuje trasę do rodzaju podłogi.


Konserwacja i stacja dokująca – czyste mopy bez mojego udziału


Największa różnica między MOVA a wcześniejszymi robotami, jakie testowałam? Stacja z funkcją samoczyszczenia. Mop po każdym sprzątaniu jest:

- myty gorącą wodą (75°C),

- suszy się ciepłym powietrzem (45°C),

- woda jest automatycznie uzupełniana i wymieniana, ja muszę tylko uzupełniać jasny pojemnik na wodę i wylewać brudy z ciemnego 😊


Sam pojemnik na kurz mieści się aż 3,2 litra – wystarcza mi to na około 2 tygodnie. 

Jak to wygląda w praktyce? Ja nie muszę robić NIC. Dosłownie. Jedyne, co musiałam, to pobrać aplikację i ustawić w niej to, czego oczekuję. Reszta robi się sama, niezależnie od tego, czy jestem w domu 😊 czasami zdarza się, że robot zatrzyma się przez jakąś przeszkodę ( ostatnio wyciągnął spod łóżka pieluchę terenową i duże ciastko 😂) ale wtedy wystarczy go wysłać do pracy ponownie.


Czy MOVA P50 Ultra ma jakieś minusy?


Każde urządzenie ma swoje ograniczenia – choć w tym przypadku są naprawdę niewielkie:

- Nie zbiera dużych kawałków (np. klocków, większych kulek) – ale to standard w robotach.

- Nie lubi bardzo ciemnych, lepkich płynów (np. czekolada, gęsty sos) – trzeba je wcześniej przetrzeć.

- Stacja zajmuje sporo miejsca – u mnie stanęła w rogu kuchni i się sprawdza, ale warto wcześniej zaplanować przestrzeń. Mimo wszystko wygląda wyjątkowo ładnie i elegancko.




Podsumowanie – czy warto?


Dla mnie, jako mamy w ciągłym niedoczasie, MOVA P50 Ultra to więcej niż sprzęt – to pomocnik, który realnie zmienił mój dzień. Codziennie oszczędzam minimum godzinę na sprzątaniu, a w domu jest czysto nawet przy dwójce dzieci i dwóch psach. Nie muszę myśleć o mopowaniu, zamiataniu, a nawet czyszczeniu robota.

Czy warto wydać ponad 3 000 zł? Z pełnym przekonaniem – tak. Bo MOVA nie tylko sprząta, ale robi to mądrze, dokładnie i bez angażowania mnie. Dla mamy – to jak prezent od losu.


Jeśli macie pytania o konkretne funkcje lub chcesz porównać MOVA z innymi modelami – daj znać, chętnie podpowiem!



(Współpraca reklamowa)



Oparzenia słoneczne – historia z dachu i jedno szybkie ukojenie

Oparzenia słoneczne – historia z dachu i jedno szybkie ukojenie

 


(REKLAMA)


Słońce potrafi być naprawdę zdradliwe – szczególnie wtedy, gdy człowiek w pełnym skupieniu pracuje fizycznie na otwartej przestrzeni. Mój mąż przekonał się o tym kilka dni temu, pracując na dachu w średnio pochmurny dzień. Wydawało się, że słońce wcale nie jest takie wyraziste, lecz po kilku godzinach intensywnej pracy skończyło się nie tylko zmęczeniem, ale też bolesnym oparzeniem skóry ramion i karku.

Skóra była czerwona, napięta, piekąca i bardzo wrażliwa na dotyk. Klasyczne balsamy chłodzące nie dawały sobie rady – uczucie pieczenia wracało już po chwili. Wtedy sięgnęłam po coś, co dostałam wcześniej do przetestowania – delikatną piankę Panthebiotic, która miała sprawdzić się właśnie w takich sytuacjach.




Panthebiotic – ulga dla skóry po słońcu i nie tylko


Od pierwszego użycia wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę. Lekka, chłodząca formuła pianki Panthebiotic natychmiast przyniosła mojemu mężowi ulgę – skóra wyraźnie się uspokoiła, zaczerwienienie zaczęło blednąć, a uczucie pieczenia zniknęło.


Co sprawia, że ten produkt przynosi ulgę?


- Unikalny skład – siła trzech aktywnych składników

Pianka Panthebiotic to doskonale przemyślane połączenie:

10% Panthenolu – składnik znany z silnych właściwości łagodzących i regenerujących. Idealnie sprawdza się przy wszelkich podrażnieniach, w tym oparzeniach słonecznych.

Formuła Biolin (prebiotyk) – wspiera naturalną florę bakteryjną skóry, wzmacniając jej odporność i wspomagając proces gojenia.

Formuła Leucidal (postbiotyk) – opatentowana formuła, która działa jak tarcza ochronna, przywracając równowagę mikrobiomu skóry i zabezpieczając ją przed dalszymi uszkodzeniami.


Zalety pianki Panthebiotic:

- błyskawicznie koi podrażnioną skórę,

- wspiera odbudowę mikrobiomu skóry,

- przywraca nawilżenie i poprawia elastyczność,

- regeneruje głębsze warstwy skóry,

- przynosi przyjemne uczucie chłodzenia,

- wzmacnia naturalną barierę ochronną,

- idealna także po depilacji, zabiegach kosmetycznych i laserowych.


W naszym przypadku największą zaletą była natychmiastowa ulga i widoczna poprawa kondycji skóry już po kilku aplikacjach. Pianka nie klei się, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustego filmu – dzięki temu mąż mógł swobodnie się poruszać, a jego skóra mogła spokojnie oddychać i się regenerować.




Naturalna regeneracja i skuteczna ochrona – nie tylko po słońcu


Pianka Panthebiotic okazała się nieoceniona nie tylko po oparzeniach słonecznych. Teraz używamy jej także po goleniu czy depilacji – szczególnie ja, bo świetnie radzi sobie z podrażnieniami w delikatnych miejscach, jak np. okolice bikini. Warto mieć ją w domowej apteczce przez cały rok, bo ma wiele zastosowań 😊


Jeśli więc szukacie produktu, który naprawdę działa, a jednocześnie jest delikatny, skuteczny i oparty na nowoczesnych rozwiązaniach dermatologicznych, pianka Panthebiotic będzie świetnym wyborem.


Pozdrawiam 🥰 


MilkShell i PowerPump – dwa nowe laktatory od Canpol babies. Wybierz laktację bez kompromisów!

MilkShell i PowerPump – dwa nowe laktatory od Canpol babies. Wybierz laktację bez kompromisów!

 



Gdy codzienność stawia przed mamami wiele wyzwań, nawet krótki moment swobody zyskuje wyjątkową wartość. Marka Canpol babies wie, jak ważne jest, by karmienie piersią – choć piękne – nie było źródłem frustracji. Dlatego stworzyła dwa nowe laktatory, które odpowiadają na potrzeby współczesnych mam: MilkShell i PowerPump. Oba modele łączą w sobie nowoczesne rozwiązania i intuicyjną obsługę, oferując coś więcej niż tylko wygodę – dają swobodę działania i poczucie niezależności.


MilkShell – technologia podążająca za rytmem mamy 


Innowacyjny, muszlowy laktator zaprojektowany z myślą o mamach, które chcą czuć się swobodnie i komfortowo na każdym etapie karmienia piersią. To idealne rozwiązanie dla kobiet, które decydują się na KPI (karmienie wyłącznie odciąganym pokarmem), ale także dla wszystkich mam, które pragną połączyć troskę o dziecko z aktywnym trybem życia. Dzięki ergonomicznej budowie i dyskretnej formie, MilkShell pozwala na odciąganie pokarmu bez potrzeby przerywania codziennych obowiązków. MilkShell daje mamie to, co najcenniejsze – wolność i wygodę. To technologia, która dostosowuje się do rytmu mamy – nie odwrotnie.

– MilkShell jest idealny dla mam KPI, które dzięki jego mobilności mają w czasie odciągania pokarmu wolne ręce. Daje im to poczucie swobody, a co za tym idzie laktacja nie kojarzy się z przywiązaniem do jednego miejsca. Wręcz przeciwnie, mamy mają poczucie, że karmią własnym pokarmem, nie tracąc na niezależności – mówi Katarzyna Orawiec-Rymszewicz, położna i edukatorka laktacyjna z Instytutu Matki i Dziecka.


Doskonałe dopasowanie i delikatność


Lekka konstrukcja i wyprofilowany kształt muszli sprawiają, że laktator doskonale dopasowuje się do piersi i działa niezwykle dyskretnie. Dzięki technologii PerfectFIT, elastyczna otoczka szczelnie obejmuje pierś, zapewniając maksymalne dopasowanie, co wpływa na efektywność odciągania bez ryzyka wycieków. Co ważne, muszle zbierają aż do 360 ml mleka jednorazowo, a specjalny otwór ułatwia przelanie pokarmu do butelki bez rozlewania.

MilkShell oferuje cztery tryby pracy inspirowane naturalnym, dwufazowym rytmem ssania przez dziecko. Każdy z nich ma 12-stopniową regulację mocy, co pozwala idealnie dopasować siłę ssania do potrzeb mamy. Urządzenie zapamiętuje ostatnie ustawienia, automatycznie uruchamiając się w wybranym wcześniej trybie.

Nowy laktator od Canpol babies to urządzenie dla mam, które szukają maksymalnej delikatności. Lejek o kącie nachylenia 140° chroni brodawkę przed nadmiernym wciąganiem, a zestaw czterech rozmiarów reduktorów (19, 21, 24 i 27 mm) pozwala na precyzyjne dopasowanie do budowy anatomicznej piersi. Dzięki temu odciąganie mleka może być w pełni komfortowe i bezbolesne.


Wolność wyboru i komfort użytkowania



Dużym atutem laktatora jest intuicyjny panel sterowania w formie kompaktowego pilota na smyczce, dzięki któremu możliwe jest wygodne zarządzanie urządzeniem – bez konieczności przerywania aktywności. Panel można przypiąć do ubrania lub schować do kieszeni, co dodatkowo podkreśla mobilny i dyskretny charakter produktu. Dodatkowo cichy tryb pracy (poniżej 50 dB) umożliwia korzystanie z laktatora także nocą, bez zakłócania snu dziecka czy domowników. 

Wolne ręce podczas używania MilkShell pozwalają na wykonywanie codziennych czynności – pracę przy komputerze, odpoczynek, spacer czy zabawę z dzieckiem – bez konieczności rezygnacji z komfortu lub chwil tylko dla siebie. Z MilkShell możliwe jest połączenie karmienia z aktywnością i odpoczynkiem – w rytmie dnia, który wyznaczy sobie mama.


PowerPump – idealny na start laktacji 


Laktator PowerPump od Canpol babies to odpowiedź na potrzeby mam, które rozpoczynają swoją drogę z laktacją i potrzebują wsparcia już od pierwszych dni. Laktatory tego typu często bywają nieporęczne – zbyt ciężkie, mało stabilne i uciążliwe w codziennym użytkowaniu. PowerPump zmienia zasady gry: jest wyjątkowo lekki, poręczny i bezprzewodowy, a jednocześnie zaskakująco wydajny.




To laktator stworzony z myślą o mamach, które cenią sobie wygodę i efektywność. Zaskakuje swoją mocą – siła ssania sięga aż 42 kPa, co czyni go jednym z najmocniejszych modeli w tej kategorii. To szczególnie ważne na początku laktacji, kiedy kluczowe jest pobudzenie produkcji mleka – dlatego PowerPump rekomendowany jest jako laktator nr 1 na start.

Jak podkreśla Katarzyna Orawiec-Rymszewicz: Dużym plusem laktatora PowerPump jest miękkie i elastyczne wykończenie lejka, które sprawia, że urządzenie dobrze przylega do piersi, co zwiększa efektywność odciągania. Poza tym anatomiczny kształt lejka zmniejsza ryzyko wyciekania pokarmu. Jeśli startowy lejek nie jest odpowiedni wielkością dla piersi mamy, są dostępne wymienne reduktory w innych rozmiarach. 


Dla wygody każdej mamy 


Dzięki czterem trybom pracy, inspirowanym naturalnym rytmem ssania przez dziecko oraz aż 60 ustawieniom siły ssania (15 poziomów w każdym trybie), mama może precyzyjnie dopasować ustawienia do swoich potrzeb. Urządzenie zapamiętuje ostatnio używane parametry, co pozwala szybko wrócić do tych ulubionych.

Dodatkowym atutem laktatora jest intuicyjny panel z podświetleniem, który pozwala na wygodną obsługę także w nocy. 


Higiena i bezpieczeństwo, które dają mamie spokój 


Laktatory Canpol babies są łatwe w obsłudze i czyszczeniu – mają niewiele elementów, które można szybko umyć i wysterylizować. Wszystkie części mające kontakt z mlekiem są wolne od BPA, dzięki czemu są w pełni bezpieczne dla mamy i dziecka.

Jako położna, ale i też mama, która karmiła długo piersią i korzystała z laktatora, uważam, że bardzo istotne są bezpieczeństwo i higiena. Laktatory od Canpol babies są łatwe w utrzymaniu w czystości dzięki niewielkiej ilości elementów, które można szybko i dokładnie umyć, wysterylizować i osuszyć - dodaje K. Orawiec-Rymszewicz.

Canpol babies od lat wspiera kobiety w macierzyństwie, tworząc produkty, które powstają z troski, doświadczenia i realnych potrzeb mam. Laktatory PowerPump i MilkShell to dwa różne rozwiązania, ale mają wspólny cel – ułatwić karmienie i dać więcej swobody.


(Notka prasowa)

Summer Is Basically Here – So Let’s Feel Good, Look Amazing & Show a Little Body

Summer Is Basically Here – So Let’s Feel Good, Look Amazing & Show a Little Body




We all know the calendar says summer officially begins in a few weeks—but let’s be honest, the temperatures say otherwise. The sun is high, sleeves are shorter, and every invitation reads something like “outdoor drinks” or “poolside chic.” It’s that time of year where we not only get to enjoy the warmth but embrace the chance to show a little skin—and feel amazing doing it.


But here’s the truth: feeling confident in your skin isn’t about fitting into a specific mold. It’s about finding pieces that support you, highlight your favorite features, and make you feel ready to take on the sunshine with a smile. And that’s exactly where Shapellx steps in.




Let’s start with a summer staple that you’ll wonder how you ever lived without—shapewear shorts. These aren't your grandma’s girdles. Today’s shapewear is breathable, sleek, and designed to move with you, not against you. Slip them under your flowy midi dress for a smoother look or pair them with your favorite linen pants for subtle support and all-day comfort. Whether you're strolling through weekend markets or headed to a sun-drenched brunch, these shorts are your best-kept secret.



Now, let’s talk dresses. Summer is the perfect time to embrace bold colors, flirty cuts, and skin-loving fabrics—but layering traditional shapewear underneath? Not ideal in the heat. That’s why the built-in shapewear dress is a total game changer. With smoothing and sculpting elements woven right into the fabric, this dress does the work for you. It hugs in the right places, smooths without squeezing, and allows you to stay cool and confident, from garden parties to sunset cocktails. It’s comfort and contour—no extra layers required.



And of course, there’s one area where confidence matters most: the pool. Enter the shapewear swimsuit. Whether you're diving into waves or lounging with a cocktail in hand, you want a swimsuit that supports and flatters—but still lets you breathe. Shapellx swimwear does just that. With built-in shaping zones, strategic compression, and stylish designs, these suits smooth your silhouette without sacrificing movement or comfort. It’s everything you love about your favorite shapewear—just in splash-ready form.

But here’s what really sets Shapellx apart: it’s not about hiding your body—it’s about celebrating it. Every piece is designed with real women in mind, offering thoughtful support that boosts confidence without changing who you are. From size-inclusive fits to styles that actually feel as good as they look, Shapellx is about empowerment, not perfection.

So whether you’re dancing barefoot on the grass, clinking glasses on the patio, or finally booking that beach trip you’ve been dreaming of, let this summer be the one where you stop hiding and start shining.

Your body deserves to feel amazing—and with Shapellx, it always will.


(Współpraca reklamowa)

Bioelixire, Jedwab z Witaminą A, Q10 i filtrem UV – ratunkowe serum dla zmęczonych włosów

Bioelixire, Jedwab z Witaminą A, Q10 i filtrem UV – ratunkowe serum dla zmęczonych włosów

 


Kochani.

Ostatnie tygodnie były dla mnie bardzo intensywne. Opieka nad niemowlakiem i energicznym kilkulatkiem to pełen etat razy dwa, a przy takim tempie bardzo łatwo zapomnieć o sobie. Pielęgnacja włosów zeszła na dalszy plan, dlatego zaczęły wyglądać na zmęczone i przesuszone. Końcówki się puszyły, a naturalny blask gdzieś zniknął. Tak więc w idealnym momencie w moje ręce trafił box od Pure Beauty, a w nim mała, ale niezwykle skuteczna buteleczka: Bioelixire Jedwab z witaminą A, koenzymem Q10 i filtrem UV.

To silikonowe serum o pojemności 20 ml okazało się prawdziwym wybawieniem. Już po pierwszym użyciu zauważyłam, że włosy stają się bardziej gładkie, miękkie i wyraźnie błyszczące. Niewielka ilość wystarczy, by ujarzmić puszące się końcówki, dodać fryzurze świeżości i sprawić, że włosy wyglądają na zdrowsze i bardziej zadbane.



Działanie i skład


W składzie znajdziemy m.in.:

- proteiny jedwabiu, które wygładzają i zmiękczają włosy, chroniąc je przed przesuszeniem i łamliwością,

- witaminę A, wspomagającą regenerację i wzrost włosów, dodającą im elastyczności i blasku,

- koenzym Q10, który działa antyoksydacyjnie i wspomaga odbudowę struktury włosa,

- filtr UV, zabezpieczający przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym.


Powyższe serem działa nie tylko pielęgnacyjnie, ale i ochronnie. To nie jest produkt, który daje tylko chwilowy efekt wygładzenia – przy regularnym stosowaniu dostrzegam poprawę w kondycji włosów. Są bardziej odporne na przesuszenie, mniej się puszą, wyglądają na zdrowsze.


Szybkość i wygoda – ideał w zabieganym dniu


To, co najbardziej cenię w tym serum, to prostota stosowania. Aplikacja zajmuje dosłownie kilka sekund – wystarczy kilka kropli rozetrzeć w dłoniach i nanieść na włosy (u mnie najlepiej sprawdza się nakładanie od połowy długości). Nie trzeba spłukiwać, nie trzeba czekać. Idealne rozwiązanie, kiedy nie ma czasu na pełne rytuały pielęgnacyjne.

Jestem też mile zaskoczona wydajnością. Pomimo niewielkiej pojemności, produkt wystarcza na długo, bo do jednorazowej aplikacji naprawdę nie potrzeba go za wiele. W dodatku pięknie pachnie i nie obciąża włosów.



Podsumowanie


Serum Bioelixire to mój nowy must-have w kosmetyczce. Wprawdzie nie zastąpi ono pełnej pielęgnacji, ale sprawdzi się idealnie wtedy, gdy zabraknie mi czasu na więcej niż tylko samo mycie. Bardzo szybko poprawia wygląd włosów, zabezpiecza je przed uszkodzeniami i UV, a przy tym pięknie pachnie. Jest idealne na wiosnę i lato ❤️

Polecam je każdej mamie (i nie tylko!), która szuka skutecznego, szybkiego i bezproblemowego sposobu na ujarzmienie zmęczonych, przesuszonych włosów. 

Pozdrawiam 🥰 


(Współpraca reklamowa)

Wągry na nosie – mały wielki problem i moje odkrycie z box'a Pure Beauty!

Wągry na nosie – mały wielki problem i moje odkrycie z box'a Pure Beauty!



Kochani.

Nie wiem jak Wy, ale ja od zawsze mam problem z wągrami na nosie i jego okolicach. Te małe, czarne kropki, które nieproszone zamieszkują moją twarz, drażnią mnie swoim mało estetycznym wyglądem. Znacie to uczucie, kiedy makijaż wygląda super, a potem zbliżamy się do lustra i BUM – całe mnóstwo czarnych kropek? No właśnie...

Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, kiedy w najnowszym box’ie Pure Beauty znalazłam Cettua – paski oczyszczające na nos z węglem aktywnym. Pomyślałam: „OK, kolejny produkt, który pewnie coś tam zrobi, ale szału nie będzie”. Jakże się pomyliłam! 😍


Wągry – dlaczego tak trudno się ich pozbyć?


Wągry powstają, gdy mieszki włosowe zatykają się nadmiarem sebum i martwym naskórkiem. W kontakcie z powietrzem utleniają się i ciemnieją – dlatego widzimy je jako czarne kropki. I choć nie są niebezpieczne, to zdecydowanie nie należą do ozdób naszej cery.

Problem z ich usuwaniem polega na tym, że zwykłe wyciskanie nie tylko boli, ale może też prowadzić do podrażnień i rozszerzenia porów. Kremy i peelingi działają raczej długofalowo. A my na ogół chcemy efektu tu i teraz – natychmiast! 😊



Cettua – koreański sekret na czyste pory


Cettua, Paski oczyszczające na nos z węglem aktywnym to szybki i skuteczny sposób na oczyszczenie porów. Produkt pochodzi z Korei, a jak wiemy – azjatycka pielęgnacja ma na punkcie czystości i zdrowej skóry lekkiego bzika, co tylko działa na naszą korzyść! 😉


Co zawiera każdy pasek?

- Węgiel aktywny – działa jak gąbka, dosłownie wyciąga zanieczyszczenia z porów,

- Mięta pieprzowa – daje uczucie świeżości i ma działanie ściągające,

- Ekstrakt z oczaru wirginijskiego – koi skórę i pomaga w zwężaniu porów,

Do tego znajdziemy aloes, glinki (kaolin, bentonit) i inne składniki pielęgnujące.


Moje doświadczenia


Przyznam szczerze – użyłam ich z dużym zaciekawieniem, zgodnie z instrukcją:

1. Umyłam twarz i porządnie zwilżyłam nos. 

2. Przyłożyłam pasek gładką stroną do skóry, dokładnie dociskając.

3. Odczekałam około 15 minut, aż stał się sztywny. I… zdarłam go.


Efekt? Rewelacja. Na pasku wyraźnie widać było wszystko, co paskudne i co jeszcze kilka minut wcześniej zatykało moje pory. A nos? Gładki, jak po peelingu, tylko bez szorowania. Zero zaczerwienienia, żadnych podrażnień, tylko uczucie czystości i lekkości.


Zalety pasków Cettua:


✅ Widoczny efekt natychmiast – super rozwiązanie przed ważnym wyjściem, randką.

✅ Łatwa aplikacja – wystarczy 15 minut.

✅ Naturalne składniki – węgiel, mięta, oczar, aloes...

✅ Odpowiednie dla każdego rodzaju skóry.

✅ Wygodne opakowanie.

✅ Bez parabenów.


Podsumowanie


Jeśli walczycie z wągrami i szukacie szybkiego i skutecznego sposobu na czystszy nos – Cettua z węglem aktywnym to strzał w dziesiątkę. Osobiście bardzo je lubię i stosuję z ogromną satysfakcją 😊

Dzięki nim nie moja skóra wygląda lepiej. A to się naprawdę liczy.


Pozdrawiam.


(Współpraca reklamowa)

Odnawiamy swoją skórę z duetem Revitalift Laser od L’Oréal Paris – prezentuję dodatkowy box od Pure Beauty

Odnawiamy swoją skórę z duetem Revitalift Laser od L’Oréal Paris – prezentuję dodatkowy box od Pure Beauty

 


W świecie pielęgnacji pełnym obietnic i nowości, coraz częściej szukamy kosmetyków, które będą nie tylko skuteczne, ale i odpowiedzą na konkretne potrzeby naszej skóry. Zwłaszcza, kiedy skóra staje się bardziej wymagająca – traci elastyczność, pojawiają się na niej pierwsze zmarszczki, a naturalny blask gdzieś się ulatnia. Dlatego z ogromną radością przyjęłam dodatkowe pudełko od Pure Beauty, które skrywało dwa kosmetyki z serii Revitalift Laser od L’Oréal Paris. I muszę przyznać – to była miła niespodzianka.

W tym duecie znalazłam serum z 3 peptydami oraz krem na dzień przeciw oznakom starzenia – oba produkty stworzone z myślą o skórze dojrzałej, zmęczonej, pozbawionej jędrności i zdrowego blasku. 

Jako, że jutro Dzień Mamy uważam, że tu świetna okazja, bym mogła podarować te 2 cudeńka swojej ukochanej Mamie.


L’Oréal Paris Revitalift Laser Serum – wielowymiarowe działanie dla wymagającej skóry



Serum z tej serii to kosmetyk, który działa na wielu poziomach. Jego formuła oparta została na trzech typach peptydów:

- Argireline, inspirowany działaniem toksyny botulinowej, wpływa na mimikę i wygładzenie drobnych zmarszczek,

- Peptydy kolagenowe, które stymulują produkcję kolagenu i wspierają odbudowę struktury skóry,

- Elasti-peptydy, które działają ujędrniająco.


Do tego w składzie znajdziemy kwas hialuronowy, który zapewnia nawilżenie i wypełnienie skóry od wewnątrz. Serum wzbogacono również o witaminę C, która rozświetla cerę i wyrównuje jej koloryt. Efekt? Skóra gładka, bardziej napięta i świeża.


Krem na dzień Revitalift Laser – skuteczna codzienna pielęgnacja



Dobrze dobrany krem na dzień to podstawa każdej rutyny pielęgnacyjnej – powinien nie tylko nawilżać, ale i działać ochronnie, wygładzająco i ujędrniająco. Ten od L'Oréal Paris spełnia wszystkie te funkcje dzięki:

- Pro-retinolowi, który wspiera odnowę skóry i redukcję zmarszczek,

- Kwasowi hialuronowemu, który nawilża i dodaje skórze jędrności,

- Witaminie C, która rozjaśnia i wyrównuje koloryt skóry,

- oraz peptydowi Argireline, który wygładza.

Krem ma lekką, ale odżywczą konsystencję, która nada się również pod makijaż. Regularnie stosowany sprawi, że skóra stanie się promienna i jednolita.


Dlaczego warto sięgnąć po ten zestaw?



Zestaw Revitalift Laser od L'Oréal Paris to świetny przykład na to, że kosmetyki drogeryjne mogą mieć skuteczność zbliżoną do tych profesjonalnych. Dzięki silnie działającym składnikom aktywnym, produkty te realnie poprawiają kondycję skóry. To dobry wybór dla osób, które szukają kosmetyków wspierających walkę z oznakami starzenia.


Podsumowanie

Nie ukrywam – od jakiegoś czasu jestem fanką bardziej naturalnej pielęgnacji, ale z wiekiem nauczyłam się łączyć ją ze skutecznymi formułami opartymi na naukowo potwierdzonych składnikach. I właśnie taki balans odnajduję w serii Revitalift Laser od L'Oréal Paris. To dwa super produkty, które uzupełniają się wzajemnie 😊

A Wy? Macie już swoje ulubione kosmetyki w walce z oznakami starzenia? Dajcie znać w komentarzach ❤️

Pozdrawiam.



(Współpraca reklamowa)

Nasz mały bohater w walce z zatkanym noskiem – recenzja HappiNoska Mini od MesMed

Nasz mały bohater w walce z zatkanym noskiem – recenzja HappiNoska Mini od MesMed


 



Kochani.

 

Pamiętam, jak w pierwszym tygodniu życia mojego synka usłyszałam te pierwsze „chrumknięcia”. Serce mi zamarło. Bo co robić, gdy zatkany nosek u noworodka nie pozwala spać, jeść ani oddychać spokojnie? I tak zaczęła się nasza przygoda z noskiem... z odrobiną paniki, solą fizjologiczną i... niekiedy nieudanymi próbami niesienia pomocy.

Na szczęście szybko trafiłam na aspirator do nosa MesMed MM-130 HappiNosek Mini i dziś piszę ten post nie tylko jako blogerka, ale jako mama spokojna i naprawdę wdzięczna ❤️😊

 

Mały problem, duże emocje – czyli zatkany nosek u niemowlaka

 

Jeśli jesteście tu, bo szukacie rozwiązania na zatkany nosek u niemowlaka, to pewnie wiecie już, jak wygląda noc z dzieckiem, które nie może oddychać. Zaskakujące, że tak maleńki człowieczek może mieć tyle zalegającej wydzieliny – a przy tym ani nie potrafi jej wydmuchać, ani poprosić o pomoc. I wtedy właśnie z pomocą przychodzi technologia.

 

HappiNosek Mini – recenzja

 

1. Regulowana moc ssania

Dziewięć poziomów ssania to coś, co mnie przekonało. Można dopasować siłę do wieku i intensywności kataru. Przy gęstym katarze ustawiam wyżej, przy zwykłym „chrumkaniu” niżej – i zawsze działa.


 


2. Muzyka i delikatne światło

HappiNosek ma nocne światełko i wbudowaną kołysankę. Dzięki temu nie muszę włączać dużego światła w nocy, a synek bardzo lubi melodię z aspiratora i często przy niej zasypia. Takie odciąganie zalegającej wydzieliny kończy się na ogół happy endem. Bez płaczu i marudzenia.


 


3. Bezpieczny i przyjazny dla malucha

Końcówki są silikonowe, miękkie i dobrze wyprofilowane – nie podrażniają śluzówki, co przy częstym użytkowaniu jest ogromnym plusem. Materiał ten nie zawiera BPA, a to dla mnie również plus.

 

4. Mały, lekki i na USB – aspirator idealny na podróż

HappiNosek Mini jest przenośny, zmieści się nawet w kosmetyczce. Ładuje się przez USB-C (czyli tą samą ładowarką, co telefon), a w zestawie jest praktyczne etui. Można go zabierać na każdy wyjazd i wycieczki.

 

5. Łatwe czyszczenie

Cały pojemnik na śluz jest oddzielony, wystarczy go wyjąć i opłukać. Bez komplikacji, bez rozkręcania na części. Czyli coś, co każda zmęczona mama doceni.

 

Dla kogo HappiNosek Mini?

 

Dla każdego rodzica, który co najmniej 1 raz wpisał w Google: „jak odciągać katar u noworodka”, „aspirator do nosa dla niemowląt opinie” albo „czym udrożnić nos u dziecka”. Czyli… dla wszystkich rodziców małych dzieci.

 


  Podsumowując: 

 

MesMed MM-130 HappiNosek Mini jest:

 ✔️ skuteczny
✔️ cichy
✔️ wygodny
✔️ bezpieczny
✔️ lekki i poręczny

 

Działa – i to bez płaczu. U nas sprawdza się idealnie, również u starszaka. Jeśli więc jesteście na etapie noskowych przygód, to warto go mieć pod ręką 😊

 

Pozdrawiam!

 

(współpraca reklamowa)


Wiosenne propozycje od Pure Beauty – FLORAL DELIGHT w pełnej krasie!

Wiosenne propozycje od Pure Beauty – FLORAL DELIGHT w pełnej krasie!

 


Cześć Kochani!


Kiedy przyroda zaczyna zachwycać swoimi barwami i zapachami, a w powietrzu unosi się aromat bzu i piwonii, przyszedł czas na pudełko Pure Beauty w wiosennym wydaniu, Floral Delight

Nowa edycja jest pełna koloru, energii i pielęgnacji. Znajdziemy tutaj coś do ciała, twarzy i włosów. Zapraszam Was serdecznie na szybką prezentację!


1. FARMSTAY Real mango essence mask



Lekka maska z ekstraktem z mango intensywnie nawilża, wygładza i chroni skórę przed wolnymi rodnikami. Dzięki zawartości kwasu hialuronowego wspiera strukturę naczyń krwionośnych i przeciwdziała pierwszym oznakom starzenia. Esencja szybko się wchłania, nie pozostawiając uczucia lepkości. Idealna dla skóry potrzebującej odżywienia i wzmocnienia.


2. RADICAL Wzmacniający szampon w kremie



Jeśli macie włosy cienkie, wypadające i wrażliwą skórę głowy – oto Wasz sprzymierzeniec. Kremowa konsystencja koi skalp, a składniki takie jak skrzyp czy olej lniany faktycznie wzmacniają włosy. 


3. MAX FACTOR 2000 Calorie Lip Glaze




Idealny do torebki. Błyszczyk ma cudowną, nieklejącą się formułę i pięknie odbija światło. Dzięki kwasowi hialuronowemu i olejkom pielęgnuje usta.


4. ZIAJA PRO Maska intensywnie regenerująca z Ceramidami 




Maska regenerująca z ceramidami Ziaja Pro to profesjonalny preparat do gabinetów kosmetycznych. Odbudowuje barierę lipidową skóry, intensywnie nawilża i łagodzi podrażnienia. Zapobiega suchości, łuszczeniu i nadwrażliwości. Idealna po zabiegach estetycznych jako kuracja przywracająca równowagę skóry.!


5. CETTUA Charcoal Nose Strip




Plastry na nos, usuwające zaskórniki. Działają zaskakująco szybko – wystarczy przykleić jeden na mokro, poczekać aż wyschnie, a następnie zdjąć go z nosa i cieszyć się jego odświeżonym wyglądem. Węgiel aktywny, działając jak gąbka, wchłania zanieczyszczenia. Olej z mięty pieprzowej i ekstrakt oczary wirginijskiego odświeżają, i działają ściągająco.


6. RIMMEL Multi-Tasker Stick Bronzer




Bronzer w sztyfcie to najlepszy sposób na szybki makijaż. Łatwo się rozciera, nie robi plam, a efekt jest świeży i naturalny. Z witaminą C i E, pielęgnuje skórę przy każdej aplikacji. Bardzo "instagramowy" glow bez wysiłku.


7. SO!FLOW Dezodorant liczi & kokos (roll-on)




Egzotyczna słodycz z nutą świeżości! Ten dezodorant jest mega delikatny, nie podrażnia skóry po goleniu, a przy tym skutecznie działa cały dzień. Idealny na nadchodzące upały.


8. AJONA – Koncentrat do zębów i dziąseł




Mini tubka do mycia zębów . Skoncentrowana pasta, która dba nie tylko o zęby, ale też o język i dziąsła. Naturalne olejki eteryczne odświeżają oddech jak nic innego. W sam raz do podróżnej kosmetyczki!


9. BIOELIXIRE Serum z jedwabiem, witaminą A i filtrem UV




Włosy dzięki temu serum są błyszczące, miękkie i zabezpieczone. Lubię go szczególnie po prostowaniu – tworzy barierę przed uszkodzeniami, a zapach zostaje na włosach długo.


10. GOLDEN ROSE Flash Colored Eyeliner




Eyeliner w różowym odcieniu - dla osób, które lubią eksperymentować z makijażem. Formuła intensywna, szybko zastyga i nie odbija się na powiece. Makijaż nabiera zupełnie innego charakteru.

11. JUMP WORLD – Voucher na skakanie




Voucher na 70 minut skakania – idealny sposób na rodzinne popołudnie lub ucieczkę od rutyny. Sama nie skorzystam. Może ktoś z rodziny będzie jechał do Warszawy... Kto wie 😊


12. MISS SPORTY Hydra Grip Gel Primer



Lekka żelowa baza, która zapewnia skórze solidne nawilżenie przed nałożeniem makijażu. Zawiera witaminę C!


13. QF Quality Food – woda kokosowa z mango



Słodka i orzeźwiająca, bez zbędnych dodatków. Lubię mango, ale ta wersja jakoś mnie nie przekonała. Podkreślę jednak, że nigdy nie lubiłam wody kokosowej. Zaletą jest tutaj bez wątpienia niska kaloryczność produktu.


14. Sylveco Dermo Przeciw Zmarszczkom – serum pod oczy i na powieki



Lekkie serum do pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu. Zawiera peptydy, ceramidy, koenzym Q10 i kwas hialuronowy, które wygładzają, nawilżają i chronią skórę, redukując zmarszczki mimiczne. Regularne stosowanie poprawia elastyczność, sprzyja regeneracji i zapewnia młodzieńczy wygląd.


15. (Próbka) SYLVECO Dermo, emolientowy krem do twarzy 




Nikogo chyba nie zdziwi fakt, iż edycja Floral Delight absolutnie trafiła w moje gusta. Różnorodność produktów, ich jakość i przemyślane kompozycje sprawiają, że testowanie tej zawartości to dla mnie tylko przyjemność.



Jako, że ostatnio urodziłam drugiego syna, zaglądam tutaj zdecydowanie rzadziej, niż bym chciała. Dni uciekają nie wiadomo kiedy, a moje rytuały pielęgnacyjne często kończą się na szybkim umyciu twarzy i odrobinie serum. Ale wiecie co? Uwielbiam wracać, pisać dla Was, dzielić się wrażeniami i czytać Wasze komentarze. To moje małe miejsce, które daje mi radość, kontakt z Wami i poczucie, że poza pieluchami i nieprzespanymi nocami, nadal jestem sobą. 

A odnośnie pudełka Pure Beauty, koniecznie sajcie znać, który produkt zaciekawił Was najbardziej!

Pozdrawiam 😊 😊 ❤️ 


(Współpraca reklamowa)

Copyright © 2014 BLOG TESTERSKI , Blogger