Recenzja robota odkurzająco-mopującego MOVA P50 Ultra – test z perspektywy młodej mamy
Jako mama dwójki chłopców, z których jeden to niemowlak, a drugi – energiczny przedszkolak, wiem jedno: czas to luksus, a porządek to mit. Do tego dochodzi jeszcze codzienna obecność dwóch psów, które kocham nad życie, ale ich sierść, błoto z łap i rozsypana karma potrafią sprawić, że podłoga wygląda jak pole bitwy. MOVA P50 Ultra pojawił się u mnie trochę jak z nieba – miał sprzątać „za mnie”, ale nie spodziewałam się, że zrobi to aż tak dobrze.
Dlaczego MOVA P50 Ultra uratował moją codzienność?
Zacznijmy od konkretów. Oto co wyróżnia ten model na tle innych robotów sprzątających, z którymi miałam wcześniej do czynienia:
Najważniejsze cechy MOVA P50 Ultra:
1. Moc ssania 19 000 Pa – więcej niż niektóre odkurzacze pionowe!
2. Stacja samoczyszcząca z funkcją mycia mopa w 75°C, suszenia ciepłym powietrzem, opróżniania zbiorników i uzupełniania wody
3. Technologia FlexReach™ – wysuwane o 4 cm mop i szczotka boczna docierają do kątów, pod szafki, do szczelin
4. Automatyczne podnoszenie mopów i szczotek przy wykryciu dywanu – zero zalanych powierzchni
5. Wielka bateria 5200 mAh – sprząta nawet duże mieszkanie na jednym ładowaniu
6. Precyzyjna nawigacja i omijanie przeszkód – nie zahacza o zabawki i meble.
7. Kompatybilność z asystentami głosowymi – można powiedzieć "posprzątaj kuchnię" i już działa
8. Cicha praca w trybie standardowym – nie budzi nawet śpiącego malucha!
Tutaj znajdziecie dokładną budowę urządzenia i etap montażu 😊
Codzienność z dziećmi i psami a MOVA
Przeszłam z MOVA przez kilka różnych testów. Robot poradził sobie w typowych, „domowych” scenariuszach wyjątkowo dobrze:
1. Włosy i sierść
MOVA wciąga sierść i włosy z precyzją, która mnie zaskoczyła. Nawet w szczelinach między deskami nie zostaje nic. Mimo, że włosy i sierść nosi się po domu przez cały dzień, wystarczy jedno porządne czyszczenie dziennie i nie muszę już sięgać po tradycyjną szczotkę.
2. Rozsypana kawa, płatki owsiane
MOVA zebrał suchą kawę i płatki śniadaniowe bez problemu. Sprawdziłam też mieszankę "grozy": mleko + płatki + okruszki chleba. Tryb mopowania poradził sobie świetnie, a mop był automatycznie myty po każdym cyklu – zero nieprzyjemnego zapachu i bakterii.
3. Uporczywe plamy – mleko, cola
Tutaj byłam sceptyczna. Ale gorąca woda (75°C) w stacji do mycia mopa robi różnicę – mop nie roznosi brudu, a faktycznie czyści. MOVA potrafi kilkukrotnie przejechać w tym samym miejscu, jeśli wykryje plamę. I faktycznie, plamy po coli zniknęły po dwóch przejazdach bez potrzeby ręcznego poprawiania.
Technologia FlexReach™ – ratunek dla zakamarków
Nasze meble mają niskie nóżki, a pod łóżkiem synka zawsze gromadzi się kurz i okruchy. FlexReach™ to coś, czego wcześniej nie widziałam – szczotka i mop wysuwają się na 4 cm, co pozwala wyczyścić zakamarki i krawędzie. W końcu nawet narożniki są czyste! 😊
Dywany? Bez problemu – dzięki podnoszonym mopom
W salonie mamy niewielki dywan z niskim włosiem. MOVA bezbłędnie go rozpoznaje i podnosi mopy o 10,5 mm, by nie zamoczyć materiału. To działa nie tylko "na papierze" – naprawdę zostawia dywan suchy, a mopy wracają do pracy dopiero na panelach.
Aplikacja i sterowanie – wygoda i elastyczność
Z dzieckiem na rękach nie mam czasu, by bawić się w ręczne sterowanie. MOVA działa z aplikacją mobilną, w której mogę:
- wybrać pomieszczenia do sprzątania,
- ustawić tryb mopowania (np. dokładny w kuchni, lekki w salonie),
- ustalić harmonogramy (np. codziennie o 10:00, kiedy wychodzę z dziećmi na spacer),
- dodać detergent do wody – opcjonalnie! Sama dodaję go bezpośrednio do pojemnika z wodą.
Mam też możliwość podglądu mapy mieszkania i podziału na pomieszczenia. Robot sam wie, gdzie co jest i dostosowuje trasę do rodzaju podłogi.
Konserwacja i stacja dokująca – czyste mopy bez mojego udziału
Największa różnica między MOVA a wcześniejszymi robotami, jakie testowałam? Stacja z funkcją samoczyszczenia. Mop po każdym sprzątaniu jest:
- myty gorącą wodą (75°C),
- suszy się ciepłym powietrzem (45°C),
- woda jest automatycznie uzupełniana i wymieniana, ja muszę tylko uzupełniać jasny pojemnik na wodę i wylewać brudy z ciemnego 😊
Sam pojemnik na kurz mieści się aż 3,2 litra – wystarcza mi to na około 2 tygodnie.
Jak to wygląda w praktyce? Ja nie muszę robić NIC. Dosłownie. Jedyne, co musiałam, to pobrać aplikację i ustawić w niej to, czego oczekuję. Reszta robi się sama, niezależnie od tego, czy jestem w domu 😊 czasami zdarza się, że robot zatrzyma się przez jakąś przeszkodę ( ostatnio wyciągnął spod łóżka pieluchę terenową i duże ciastko 😂) ale wtedy wystarczy go wysłać do pracy ponownie.
Czy MOVA P50 Ultra ma jakieś minusy?
Każde urządzenie ma swoje ograniczenia – choć w tym przypadku są naprawdę niewielkie:
- Nie zbiera dużych kawałków (np. klocków, większych kulek) – ale to standard w robotach.
- Nie lubi bardzo ciemnych, lepkich płynów (np. czekolada, gęsty sos) – trzeba je wcześniej przetrzeć.
- Stacja zajmuje sporo miejsca – u mnie stanęła w rogu kuchni i się sprawdza, ale warto wcześniej zaplanować przestrzeń. Mimo wszystko wygląda wyjątkowo ładnie i elegancko.
Podsumowanie – czy warto?
Dla mnie, jako mamy w ciągłym niedoczasie, MOVA P50 Ultra to więcej niż sprzęt – to pomocnik, który realnie zmienił mój dzień. Codziennie oszczędzam minimum godzinę na sprzątaniu, a w domu jest czysto nawet przy dwójce dzieci i dwóch psach. Nie muszę myśleć o mopowaniu, zamiataniu, a nawet czyszczeniu robota.
Czy warto wydać ponad 3 000 zł? Z pełnym przekonaniem – tak. Bo MOVA nie tylko sprząta, ale robi to mądrze, dokładnie i bez angażowania mnie. Dla mamy – to jak prezent od losu.
Jeśli macie pytania o konkretne funkcje lub chcesz porównać MOVA z innymi modelami – daj znać, chętnie podpowiem!
(Współpraca reklamowa)